pompy abs, abs pump

wiercenie studni

Choroba rodziców.

Ogólna dyskusja o życiu - Tylko na poważnie.
Ruth
-#
-#
Posty: 265
Rejestracja: 2011-02-14, 15:28

Choroba rodziców.

Post autor: Ruth »

Dany jest scenariusz:
Jesteście Wy.
Przed Wami dalsza nauka.
Początki dorosłego życia.
U jednych szkoła średnia, u drugich studia.
Staracie się to jakoś poskładać do kupy.
I nagle jeden z rodziców zaczyna chorować.
Lekarze stawiają diagnozę: rak.



Jak zmienia się Wasze życie? Co robicie? Co czujecie?
Awatar użytkownika
psychiczna
-#
-#
Posty: 4334
Rejestracja: 2009-05-30, 18:08

Post autor: psychiczna »

Załamałabym się. Na pewno na początku niedowierzanie i smutek a później ogromny strach przed utratą jednego z rodziców. Pewnie ryczałabym po nocach i miałabym pretensje do świata dlaczego akurat, to musiało przydarzyć się nam. Później, gdybym oswoiła się już z tą wiadomością i przyjęła do siebie myśl, że tego nie da się cofnąć, starałabym się nie zaprzepaścić ani jednego dnia. Bycie blisko, wsparcie najbliższych osób, to chyba najlepsze co w takiej sytuacji osoba, która dowiedziała się, że ma raka może dostać.
Ruth
-#
-#
Posty: 265
Rejestracja: 2011-02-14, 15:28

Post autor: Ruth »

psychiczna, a co z Twoim światem? Co z planami, co z dalszym życiem?
Awatar użytkownika
psychiczna
-#
-#
Posty: 4334
Rejestracja: 2009-05-30, 18:08

Post autor: psychiczna »

Myślę, że to byłoby w tej chwili najmniej ważne. Wiem, że życie musi toczyć się dalej ale chyba nie umiałabym przejmować się szkołą, gdyby chodziło o życie któregoś z rodziców.
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Post autor: selene »

Cóż... Wydaje mi się, że nie miałabym możliwości na załamanie się i pogrążenie w depresji. Stawałabym na głowie, by utrzymać wszystko w dobrej atmosferze. Jak zwykle. Nie twierdzę, że podeszłabym do tego beznamiętnie, jak człowiek z uczuciową pustką w sercu. Z pewnością byłby to cholerny szok. Ból, strach, beznadzieja. Ale po tym pierwszym napływie negatywnych emocji starałabym wziąć się w garść. Pogodzić... Wszystko. Nie chciałabym poświęcać swojej przyszłości dla chorego rodzica. Dlaczego? Bo prawdopodobnie będzie miał o to żal, że zapomniałam o swoim bycie i całą ideę aby naszym dzieciom żyło się lepiej szlag trafił. Sądzę, że z wszystkim można sobie jakoś poradzić. Wspierać chorego, żyć normalnie i być tą iskierką, hmm, napływającego optymizmu. Nie wydaje mi się, żeby chory był szczęśliwy z faktu, że przez to jak wszystko się potoczyło - musi przyglądać się jak rujnuję swoje plany. Być może dążenie do tego, co się zaplanowało i przedstawianie mu swoich sukcesów [tym bardziej, że chodzi o rodzica] działałoby o niebo efektowniej, aniżeli ślęczenie 24 godziny na dobę przy swoim krewnym i wylewaniu morza łez. Wsparcie jest niezbędne. Owszem. I nigdy tego wsparcia swoim rodzicom nie odmówię. Ale musi być ono mądre, przemyślane. Dobre dla obu stron. Oczywiście takie 'gdybanie' nie doprowadzi mnie do wyobrażenia sobie wszystkiego, co bym wówczas czuła i robiła. Takie sytuacje są bardzo trudne. W nich trzeba się znaleźć, by jasno określić co i w jaki sposób się dzieje.
Awatar użytkownika
kashmira
-#
-#
Posty: 2459
Rejestracja: 2008-12-15, 18:59

Post autor: kashmira »

Nie pamiętam kiedy u ojca wykryto raka kości i płuc, byłam zbyt mała aby zrozumieć tą chorobę.
W wieku 13 lat pojawił się u jego problemy z sercem, dwa zawały. Później dom dziecka, dom rodzinny i powrót do niego i do śmierci ojca mieszkam z nim sama. Jasne, że nie było mi łatwo, często nie chodziłam do szkoły, bo musiałam iść mu pomagać zero wychodzenia z domu. Może to egoistyczne, ale gdy zmarł poczułam co to znaczy odpoczynek.
Rodzina mojego chłopaka ponad 2 lata zmagała się z ojcem ciężko chorym na raka mózgu.
I myślę, że czasem załamać się nie ma jak tylko po prostu stawić temu wszystkiemu czoła. Może dlatego, że ja nie miałam wyboru aby w kącie płakać tylko dać sobie rade z nowymi obowiązkami.
vacilante
VIP
VIP
Posty: 11
Rejestracja: 2011-02-20, 23:07

Post autor: vacilante »

mój ojciec zmarł jak byłam mała - przyczyn nie znam
moja babcia - na cukrzycę
moja mama - jest chora na serce
nie mam rodzeństwa, ciotek ani wujków
jak coś będę sierotą
rak? ogólnie - nie chcę sobie tego nawet wyobrażać.
Awatar użytkownika
QueenDream
-#
-#
Posty: 98
Rejestracja: 2011-02-16, 20:54
Kontakt:

Post autor: QueenDream »

Jesli chodzi o mnie, to na pewno bym spanikowała, nie wiedziałabym z poczatku co robić, pomimo tych wszytskich planów świat by sie zawalił, nie potrafiłabym sobie z tym poradzić, a jeszcze jakby ten rak szybko u nich postepowal to już w ogóle, na pewno potem bym jakos próbowała rodziców pocieszać itd. ale pewnie oswojenie z ta mysla u mnie by długo potrwało.
Forum wielotematyczne Zapraszam do rejestracji na pewno nie pożałujesz!
Awatar użytkownika
Tandetna
-#
-#
Posty: 1669
Rejestracja: 2009-02-05, 16:59
Lokalizacja: mam wiedzieć?

Post autor: Tandetna »

Nie chcę użalać się nad sobą czy coś, ale właściwie jestem w takiej sytuacji.
Za dwa miesiące matura, wybór studiów, w domu nie przelewa się z kasą do tego dość poważna choroba ojca. Obecnie wszystko opiera się na jeżdżeniu ze szpitala do szpitala.
Co mogę powiedzieć? Jak sobie z tym radzę? Normalnie. Napatrzałam się w życiu na dostatecznie dużo cierpienia, żeby teraz móc się wyłączyć, podchodzić na zimno. Wiadomo, momentami jest ciężko, słysząc kolejne odmowy lekarzy.
Jednak wiem, że nie mogę brać tego na swoje barki, bo wiem, że mam teraz inne priorytety. Jedyne co mogę zrobić to starać się czasem odciążyć mamę.
Awatar użytkownika
redi_gyal
-#
-#
Posty: 2557
Rejestracja: 2009-07-08, 18:23

Post autor: redi_gyal »

Przerabiałam to Jesli chodzi o sam czas choroby ojca to znosiłam to dobrze przez moją głupią nadzieję Po prostu byłam pewna ze wyzdrowieje i żyłam tak jak zawsze. Cóż poranny niedzielny telefon zmienił perspektywe wspólnego życia. Pewnie ze sie załamałam ale nie było sie co użalać bo trzeba żyć dalej. Dziś żyję normalnie Rozmyślam o ojcu i łza kręci się w oku ale przecież nic nie jestem wstanie zrobić

Dziś jest rocznica śmierci mojego ojca....
Awatar użytkownika
Empatia
Jr.Admin
Jr.Admin
Posty: 8868
Rejestracja: 2008-12-15, 22:20

Post autor: Empatia »

Ostatnio coś takiego przeżyłam. Na szczęście, okazało się, że jednak to nie jest ta choroba.

Nie potrafię nawet pisać, co wtedy czułam. Cały świat runął, zwłaszcza, że mam tylko mamę. Przy niej nie pokazywałam nic, starałam się, żeby dodatkowo mną się nie martwiła. Ale tak naprawdę, to przestało się dla mnie liczyć wszystko prócz mamy. Nawet nauka zeszła na sam koniec listy. Codziennie rano potrafiłam się zwlec z łóżka tylko dzięki lekom uspokajającym, które zażywałam przed snem i zaraz po wstaniu.

Może gdyby nie to, że piekło, które zafundował nam ojciec bardzo nas ze sobą związało, tzn. mnie i mamę, to być może potrafiłabym zachować choć trochę spokoju i starałabym się jakość żyć dalej.
Awatar użytkownika
drajpaczka
-#
-#
Posty: 216
Rejestracja: 2010-06-17, 06:55
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: drajpaczka »

Moi rodzice, byli alkoholikami. To bardzo smutne dobrze, że już z nimi nie jestem bo jestem w dobrej rodzinie.
Ruth
-#
-#
Posty: 265
Rejestracja: 2011-02-14, 15:28

Post autor: Ruth »

Ostatnio czuję się jak egoistka, ale z drugiej strony myślę, że mam prawo tak się "zachowywać" (tj. myśleć o sobie). Z ojcem nigdy nie miałam łatwo, zafundował mi niezłe piekło, kiedy byłam mała. Teraz ma raka nerki, niedługo operacja. I tutaj mam dylemat. Powinnam płakać i się stresować, martwić. Ale z drugiej strony nie robię tego, nawet nie potrafię się tym zamartwiać. Ostatnio zadałam sobie pytanie czy go kocham. I mocno zdziwiłam się własną odpowiedzią: chyba nie. Jestem przywiązana, ale nie wiem czy to co czuję, mogłabym nazwać miłością.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że będę musiała iść do pracy, aby pomóc mamie w utrzymaniu domu. Chciałam się iść dalej uczyć, wyrwać się z mojej pipidówy, odżyć, bo duszę się tu. A okazało się, że muszę zostać. I szczerze jestem zła i to bardzo. Bo wyjazd był moim najlepszym pomysłem by odratować własne zdrowie psychiczne.
Awatar użytkownika
Poqelin
VIP
VIP
Posty: 13
Rejestracja: 2010-11-30, 09:25

Post autor: Poqelin »

Nic jeszcze nie jest przekreślone, rodzic to rodzic niezależnie co się do niego czuje lub nie. Jednak jak czytam Twoją wypowiedź to po części się z Tobą zgodzę bo popadanie w depresję kiedy musisz pomóc matce, która na pewno mocno cierpi byłoby czystym egoizmem. Wybrałaś drogę dystansu i moim zdaniem dobrze, bo właśnie ty będziesz mogła wesprzeć resztę rodzinny. Świadczy to o dojrzałości i dorosłości.
Awatar użytkownika
Tandetna
-#
-#
Posty: 1669
Rejestracja: 2009-02-05, 16:59
Lokalizacja: mam wiedzieć?

Post autor: Tandetna »

Jak czytam Ruth to trochę jakby czytała swoje myśli.
Tak jak pisałam wyżej, ojciec jest dość poważnie chory. Czy się przejmuję? Pewnie tak, bo jestem z natury dość ckliwa, jednak zdaje sobie sprawę, że to nie ta choroba jest jego największym problemem, a nienawiść. Może nawet z tego powodu bardziej mi go szkoda.
Przez jego chorobę dochodzi żal do świata, bo podobnie jak Ruth, muszę zrezygnować z wyjazdu na studia i zostać w moim nudnym mieście. To dla mnie strasznie ciężkie, bo przez całe liceum odliczałam tylko czas, aż będę mogła wyrwać się z tyranii ojca i wyjechać na studia. Kiedy tak na to czekałam, okazało się, że muszę zostać w mieście ze względu właśnie na niego. Otwarcie więc mogę powiedzieć, że w jego chorobie najbardziej szkoda mi mnie samej.
ODPOWIEDZ