Gdy otwieram szafę z ubraniami koleżanki reagują mniej więcej tak : o kur** . Dlaczego? Ja bardzo chciałabym mieć bałagan. Poważnie, ale moja mama ma strasznego bzika na punkcie porządku i ubrania u mnie są idealnie złożone w kosteczkę i ułożone równiutko.
A ja szczerze mam wszystko ułożone.. Nie, żebym była jakąś pedantką, oczywiście, że nie, ale jak mam 'rozpierdziel' to nie mogę wtedy nic znaleźć. Wiem to z przykładu mojej siostry .
Ostatnio miałam pół szafy na krześle, a mama kazała mi posprzątać, to wtedy złapałam wszystko na raz i wrzuciłam tak jak trzymałam do szafy. Teraz jest okropnie, nawet nie chce mi się tam zaglądać
Otóż u mnie to wygląda tak:
Na wejściu do pokoju mam wspaniały dywan z różnorakich ubrań.
A kiedy szukam czegoś do ubrania po prostu otwieram szafę i biorę to co wypadnie.
Gdybym miała zagłębiać się w jej zakamarki... O, nie, nie. Mam za słabą psychikę.
Raz na ruski rok posprzątam, ale jak dla mnie to nie ma sensu. Kiedy przecież już następnego dnia wszystko wraca do 'starego porządku'.
Zawsze staram się mieć poukładane w szafce z ubraniami, bo inaczej nie mogę znaleźć tego czego akurat potrzebuje.
Niestety gdy do mojej szafki dorwie się siostra to wszystko jest poukładane, nic jej więcej nie obchodzi oprócz tego że 'ona musi znaleźć' i wtedy nie ważne że godzinę temu układałam...
Otwieranie mojej szafy to sport ekstremalny. Nie pamiętam kiedy tam sprzątałam, ale lubię swój bałagan w gruncie rzeczy zawsze wszystko znajduje, i nie mam z tym problemów. W pokoju tak samo.
U mnie w szafie (zresztą nie tylko ) musi byc porządek bo inaczej moja mama się czepia. Na szczęście jestem kompletną pedantką i dbam o porządek bez żadnego przymusu