Wakacyjnej miłości nie przeżyłam. Co innego zauroczenie czy flirt.
Wiadomo, że wakacje sprzyjają nowym znajomością itd. jednak nie ma reguły. Niekiedy miłość kończy się wraz z wakacjami (chociaż wątpię żeby to była miłość), a innym razem trwa jeszcze długi czas.
Nazwałabym to raczej "wakacyjną przygodą". Chyba nie przeżyłam. To może być fajna przygoda, jeśli potraktuje się to na luzie i nie będzie oczekiwało zbyt dużo, bo nie zawsze taki związek ma szansę bytu. Wszystko zależy od ludzi, ale jak dla mnie, czy warto wiązać się ze świadomością, że to tylko "wakacyjny związek"? Chyba nie.
Miłość to może za duze słowo jak na ten krótki czas i ten wiek w którym się to przeżywało no ale stwierdzić mogę że takie coś mi się przytrafiło i bardzo miło to wspominam. Wakacje się skonczyły i miłośc się skończyła.
Niki pisze:A może uważacie, że nie warto angażować się w takie cos?
Zależy. Jeśli się czuje, że to nie jest tylko wakacyjna zabawa to myślę, że warto. Najwyżej się zaryzykuje, a nuż coś z tego wyjdzie. No i oczywiście też wszystko zależy od tego jacy ludzie się w taki związek wplączą.
Przeżywałam, mimo że wiedziałam, że po wakacjach to wszystko się skończy.
Fajną miałam w tym roku przygodę miłosną. Nauczyła mnie, że większośc rzeczy powinnam odbierać na luzie
Nie, nigdy. Wakacyjne znajomości traktuję jako coś w stylu 'jesteś fajny, zaproś mnie na drinka, możesz mnie pocałować, ale zakopane/sopot/warszawa to zdecydowanie za daleko.' Nie angażuję się, bo nie wierzę w związki na odległość.
Raz mi się zdarzyło, że poznany kolega wydzwaniał do mnie po wakacjach, ale w krótkich słowach streściłam mój stosunek do tej znajomości i się skończyło.