raczej nikt mi nic nie sprawdzał, czasami tylko pytali się, czy wszystko zrobiłam, albo oglądali jakiś konkretny zeszyt, żeby zobaczyć, czy go starannie prowadzę (bo ja trochę bazgrolę )
Zdarzało się w I-III. Wtedy to nawet sama przychodziłam do rodziców i prosiłam o pomoc (zwłaszcza w sytuacjach, kiedy to o zadaniu przypomniałam sobie bardzo późnym wieczorem). Teraz nie. Nauczyłam się samodzielności, to raz. Po drugie czasem wolę, by rodzice po prostu nie oglądali moich zeszytów. No i jestem na tym etapie, że większość moich pytań byłaby zbyta krótkim 'nie wiem' bądź jakimś wykrętem.
moi w 3 klasie dali sobie spokój. w 2 klasie dużo czasu spędzałam u babci, a ona była chora na tym punkcie ... swoją drogą mam koleżankę której mama do teraz sprawdza zeszyty i zabrania wyrywania kartek (chyba jej liczy). chodzimy do klasy 2 gimnazjum.
Moi sprawdzali jak się wkurzyli za pałę, bo nie zrobiłam Ale zazwyczaj kończyło się na razie, dwóch, a potem cisza przez kolejne pół roku, aż do wpadki
Tylko w I i II klasie. W sumie to było na moją wyraźną prośbę bo jestem z natury niezależną osobą i nie lubię jak ktoś mi sie miesza w moje rzeczy. Teraz to tylko po wywiadówce, jak mama się dowie że mam po kilka pał, i wtedy mam kłopoty, bo mojej mamie raczej nie odpowiada mój styl prowadzenia zeszytów . Na szczęście kończyło sie na jednorazowej kontroli...
Mi sprawdzali zeszyty w sumie w całej podstawówce. >.> Ogólnie pomagali mi w lekcjach i do tej pory, jak czegoś nie rozumiem i nie mogę nigdzie znaleźć odpowiedzi, to mi tłumaczą. Tak do końca podstawówki przepytywali mnie, potem na moje ewentualne życzenie. Ale i tak do dziś słyszę pytanie: "Skończyłaś się już uczyć?" albo "Zrobiłaś już zadania?".