pompy abs, abs pump

wiercenie studni

Kryzys

Twoje życie religijne, wiara, przynależność do religii.
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Kryzys

Post autor: selene »

Kryzys wiary. Załamanie. Odczucie, że coś jest z nią nie tak. Przybiera to różną formę.
Chciałabym zapytać Was czy kiedykolwiek coś takiego przeżyliście.
Jak sobie z nim radziliście?
Udało się go przezwyciężyć?
A może każdy musi coś takiego przejść, by jego wiara była silniejsza?
Awatar użytkownika
psychiczna
-#
-#
Posty: 4334
Rejestracja: 2009-05-30, 18:08

Post autor: psychiczna »

Myślę, że wiele ludzi wierzących przechodzi kryzys wiary. Zbyt dużo spada na nich problemów i najpierw są to pewnego rodzaju pretensje, dlaczego ja itd. aż w końcu jest zwątpienie czy aby na pewno bóg istnieje. Jeśli tak, to zadajemy sobie pytanie dlaczego chce abym cierpiał?
Sama przeszłam coś takiego i w boga nie wierze. Najpierw zwątpiłam a później zaczęłam szukać logicznego wytłumaczenia na różne nurtujące mnie pytania dotyczące wiary. Nie znalazłam ich i zapewne już się nie nawrócę.
Awatar użytkownika
Rose
-#
-#
Posty: 6474
Rejestracja: 2009-05-21, 16:34

Post autor: Rose »

selene, czytasz w moich myślach...
Ostatnio dużo myślałam o mojej wierze. Właśnie czuję, że przechodzę taki kryzys. Kiedyś, jeszcze kilka miesięcy temu nie opuściłam żadnej niedzielnej mszy, czułam potrzebę pójścia do Koscioła, a teraz opuszczam i nie uczestniczę we mszy, jestem tam tylko ciałem.
Nie wiem jak to wyrazić, trudne to. Nie chodzi o to, że wątpię w Boga. Nie. W niego wierzę ciągle tak samo. Ale - instytucja kościoła to coś co mnie odrzuca.
selene pisze:Jak sobie z nim radziliście?
Nijak...
yel.
-#
-#
Posty: 1432
Rejestracja: 2009-07-12, 20:37
Lokalizacja: inąd.

Post autor: yel. »

Przeżyłam, po śmierci babci. Na początku 'dlaczego ja', 'bóg nie istnieje, skoro mi ją zabrał', blablabla. Kryzys tym gorszy, że babcię uważałam za najwspanialszą osobę na świecie i jej śmierć naprawdę mną wstrząsnęła. Młoda wtedy byłam, po jakimś czasie nieco przeszło, ale niesmak pozostał. Potem pojawiły się pytania, dużo pytań związanych z wiarą, na które nie znajdowałam odpowiedzi i na które nikt nie chciał (nie mógł?) mi odpowiadać. Drugi kryzys, poważniejszy, który z czasem przerodził się w zatwardziały ateizm.
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Post autor: selene »

Rose pisze:Kiedyś, jeszcze kilka miesięcy temu nie opuściłam żadnej niedzielnej mszy, czułam potrzebę pójścia do Koscioła, a teraz opuszczam i nie uczestniczę we mszy, jestem tam tylko ciałem.
Miałam identycznie. Siedząc w kościele nie czułam praktycznie nic. Modliłam się, uczestniczyłam we mszy, ale nie mogłam włożyć w to żadnych emocji. Jakaś taka martwa. Potem nadeszła niedziela, w której naprawdę nie mogłam iść na mszę. Nie poszłam. I minęła już trzecia niedzielna msza bez mojego udziału. Niepokoi mnie to, bo w podobny sposób zaprzestałam się modlić. I to nie tak, że nie wierzę. Bo jestem przekonana, że On gdzieś tam jest. Moim problemem jest to, że nie czuję. Za nic nie mogę sobie z tym poradzić.
Awatar użytkownika
Rose
-#
-#
Posty: 6474
Rejestracja: 2009-05-21, 16:34

Post autor: Rose »

selene pisze:Niepokoi mnie to, bo w podobny sposób zaprzestałam się modlić. I to nie tak, że nie wierzę. Bo jestem przekonana, że On gdzieś tam jest. Moim problemem jest to, że nie czuję. Za nic nie mogę sobie z tym poradzić.
Mam identyczną sytuację. Kiedyś wieczorem uwielbiałam szczerze się pomodlić. I nie żadne regułki, ale taka rozmowa z Bogiem. Teraz za wieczorną "modlitwę" robi u mnie przeżegnanie się. I wierzę w Boga, jestem przekonana, że on jest, czuwa. Ale nie potrafię w tej chwili tak aktywnie w tym wszystkim uczestniczyć. Samo przejdzie?
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Post autor: selene »

U mnie trwa to już kilka ładnych miesięcy. A przecież miałam w tym roku bierzmowanie i do kościoła chodziłam BARDZO często. Nie wiem czy samo przejdzie. To chyba nie jest jedna z tych rzeczy, które odchodzą samoistnie. Trzeba jej pomóc. Pytanie jak.
Stąd temat i chęć obserwacji.
A u Ciebie, ile trwa?
Awatar użytkownika
Rose
-#
-#
Posty: 6474
Rejestracja: 2009-05-21, 16:34

Post autor: Rose »

Kilka miesięcy, ale ja bym stawiała gdzieś tak od maja. Już od dłuższego czasu nie mogłam się w ogóle skupić w Kościele, ale w domu zawsze znalazłam czas i miałam chęci na modlitwę. Przynosiła mi ona takie ukojenie.
selene pisze:Pytanie jak.
To w Nas, chyba, tkwi ten problem...Zastanawiam się czym może być to spowodowane. W moim życiu nie wydarzyło się nic co mogłoby mnie oddalić od Boga, Kościoła.
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Post autor: selene »

Rose pisze:W moim życiu nie wydarzyło się nic co mogłoby mnie oddalić od Boga, Kościoła.
W moim teoretycznie rzecz biorąc też. W tym tkwi kolejny problem. Jak wyleczyć coś, gdy nie zna się przyczyny ?
Próbowałam czytać Pismo Święte. Nie działa. Słuchać religijnych pieśni. Tak samo. Modlić się o to. Zero efektu. W końcu już nic nie robię...
Awatar użytkownika
Rose
-#
-#
Posty: 6474
Rejestracja: 2009-05-21, 16:34

Post autor: Rose »

selene pisze:Słuchać religijnych pieśni. Tak samo.
A ja słucham i to często. W tym się nic nie zmieniło. "Będę tańczył przed Twoim tronem..." i inne, wyzwalają we mnie ogromne emocję. I właśnie jak słucham to czuję się bliżej Boga.
selene pisze:Modlić się
Nawet nie staram się pomodlić...Przecież mogłabym wieczorem uklęknąć (choć zawsze robię to na leżąco) i się pomodlić. Ale nie przełamałam się jeszcze. Jak to głupio brzmi...

[ Dodano: 2010-07-28, 17:32 ]
Ale mówią, że ten kto dobrze śpiewa dwa razy się modli, czy coś takiego...;]
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Post autor: selene »

Rose pisze:Ale mówią, że ten kto dobrze śpiewa dwa razy się modli, czy coś takiego...;]
Taa. Ale mi już nawet podwójna dawka modlitwy... Nie podchodzi.
Rose pisze:Nawet nie staram się pomodlić...Przecież mogłabym wieczorem uklęknąć (choć zawsze robię to na leżąco) i się pomodlić. Ale nie przełamałam się jeszcze. Jak to głupio brzmi...
Wczoraj próbowałam. I co? Moje myśli momentalnie uciekają "w bok". Idzie pierwszy piątek miesiąca. Może on coś... Zmieni.
Awatar użytkownika
Rose
-#
-#
Posty: 6474
Rejestracja: 2009-05-21, 16:34

Post autor: Rose »

selene pisze:Idzie pierwszy piątek miesiąca. Może on coś... Zmieni.
Mówisz o spowiedzi...?
Kiedyś latałam, dosłownie, do spowiedzi. Czasem częściej niż co miesiąc. Ale do samej spowiedzi jako spowiedzi zniechęciłam się już jakiś czas temu. Miałam pewne złe doświadczenia. Pózniej gorsze grzechy, z ktorych nie wiedziałam jak się spowiadać, czy się w ogóle spowiadać, trochę wstyd, trochę takie poczucie niesprawiedliwości (dlaczego ja mam wyznawać moje grzechy, które są taką intymną sprawą, większemu grzesznikowi niż ja)... I teraz chodzę tylko do święta do święta...Może potrzebna mi prawdziwa spowiedz, taka jak na polach lednickich. Spowiedz = rozmowa.
Awatar użytkownika
selene
-#
-#
Posty: 5563
Rejestracja: 2009-08-19, 15:59
Lokalizacja: ...over the moon?

Post autor: selene »

Rose pisze:Mówisz o spowiedzi...?
Tak ;].
Rose pisze:Może potrzebna mi prawdziwa spowiedz, taka jak na polach lednickich. Spowiedz = rozmowa.
Właśnie. Przecież... Kapłan jest od tego, by prowadzić do Boga. Taka jest jego rola. Ale mam straszne opory przed rozmową z księdzem. Może receptą na kryzys jest właśnie taka konwersacja z prawdziwym człowiekiem wiary. Kimś, kto zaraża innych. Kto... Pomaga ;P. Ale księża do tego jakoś nie zachęcają...
Awatar użytkownika
kashmira
-#
-#
Posty: 2459
Rejestracja: 2008-12-15, 18:59

Post autor: kashmira »

Kiedyś byłam bardzo mocno związana z Kościołem, Bogiem. KSM, turnusy katolickie, wyjazdy na pielgrzymki itp. Wtedy wiara mi pomagała, dawała siłę. Sama nie wiem kiedy mój kryzys przyszedł, głównie przez śmierć ojca a późniejszy trudny okres mojego życia. Wtedy przyszły pytania, na które być może były odpowiedzi, ale wtedy wydawały mi się...śmieszne, banalne. Odeszłam od Kościoła i do tej pory brakuję mi jakiegoś "kopa" żeby znów wykrzesać wiarę. Nie mówię, że całkowicie odrzuciłam chrześcijaństwo, wierzę ale przestałam udzielać się w życie Kościoła.
Awatar użytkownika
Rose
-#
-#
Posty: 6474
Rejestracja: 2009-05-21, 16:34

Post autor: Rose »

U mnie kryzys powoli mija...Przynajmniej tak czuję. W ciągu kilku ostatnich dni zaczęłam rozmawiać z Bogiem, ale wciąż czuję niedosyt, wiem, że to nie jest to co przedtem. Chyba bardziej oddalam się od kościoła katolickiego niż od Boga.
ODPOWIEDZ